Wydawać by się mogło, że zrobienie minialbumu wymaga mnóstwa materiałów. To może zniechęcać, bo często po prostu szkoda nam całego pliku papierów na wykonanie jednej pracy. Kiedy jednak przyglądam się moim albumom, mam wrażenie, że paradoksalnie często zużywam na nie mniej scrapowych materiałów niż na LO czy kartkę. Pomyślałam więc, że pokażę Wam, taki album, w którym wykorzystałam minimalną ilość profesjonalnych rzeczy.
Wszystko zaczęło się od zakupu w Tchibo. W pudełku, oprócz zakupionego przedmiotu, znalazłam całe mnóstwo makulatury. Dołączono instrukcje obsługi niemal w każdym języku. Aż żal było tego nie wykorzystać, szczególnie, że wydrukowano je na całkiem grubym papierze.
Instrukcje przycięłam do pożądanej wielkości, złożyłam jedną w drugą i posklejałam taśmami dekoracyjnymi, żeby było trochę bardziej kolorowo. I właściwie baza do albumu gotowa. Postanowiłam nie zamazywać napisów, bo ta różnorodność języków wydała mi się ciekawa.
W przygotowaniu albumów fajne jest to, że do ozdobienia stron łatwo wykorzystać różne śmietki. Wystarczy zachować jakieś pamiątki z wydarzeń, które zamierzamy oprawić w albumie. Ja podczas sprzątania po Sylwestrze odłożyłam skołtunione serpentyny. Wykorzystałam też konfetti ze zwykłego dziurkacza, by było bardziej kolorowo. Oprócz alfabetów i taśm dekoracyjnych, są tu właściwie same śmieci. Ale i alfabety starałam się wykorzystać w sposób jak najbardziej efektywny. Jednak o tym, jak to zrobić, opowiem niebawem.
A jakie są Wasze albumowe patenty? Macie pomysły na inne śmieciowe bazy?
Wszystko zaczęło się od zakupu w Tchibo. W pudełku, oprócz zakupionego przedmiotu, znalazłam całe mnóstwo makulatury. Dołączono instrukcje obsługi niemal w każdym języku. Aż żal było tego nie wykorzystać, szczególnie, że wydrukowano je na całkiem grubym papierze.
Instrukcje przycięłam do pożądanej wielkości, złożyłam jedną w drugą i posklejałam taśmami dekoracyjnymi, żeby było trochę bardziej kolorowo. I właściwie baza do albumu gotowa. Postanowiłam nie zamazywać napisów, bo ta różnorodność języków wydała mi się ciekawa.
W przygotowaniu albumów fajne jest to, że do ozdobienia stron łatwo wykorzystać różne śmietki. Wystarczy zachować jakieś pamiątki z wydarzeń, które zamierzamy oprawić w albumie. Ja podczas sprzątania po Sylwestrze odłożyłam skołtunione serpentyny. Wykorzystałam też konfetti ze zwykłego dziurkacza, by było bardziej kolorowo. Oprócz alfabetów i taśm dekoracyjnych, są tu właściwie same śmieci. Ale i alfabety starałam się wykorzystać w sposób jak najbardziej efektywny. Jednak o tym, jak to zrobić, opowiem niebawem.
A jakie są Wasze albumowe patenty? Macie pomysły na inne śmieciowe bazy?
cudny albumik, świetny pomysł :)
OdpowiedzUsuńwkoncu sie na cos przydadza instrukcje
OdpowiedzUsuńpolecam także wycinanie z instrukcji obrazków, np. w tych ikeowskich zawsze pokazują, jak zmontować szafę itp. bajerancko wygląda to potem na scrapie :)
UsuńSuper pomysl na baze! Moze mnie w koncu zmobilizuje do zrobienia jakiegos albumu.
OdpowiedzUsuńKocham tą energię!
OdpowiedzUsuńWczoraj kupiłam w Kauflandzie album ślubny za całe 5 zł,a w nim 40 kartoników 21 x 16,5 cm - zbindowanych z dłuższego boku. Uznałam że będą idealną bazą na albumy.
OdpowiedzUsuńbrawo! o to właśnie chodzi :D
UsuńŚwietny pomysł i rzeczywiście w stylu minimalistycznym pod względem wykorzystanych materiałów :)
OdpowiedzUsuńrewelacyjny album!!
OdpowiedzUsuńjaki c u d o w n y blog :)! i jakże się cieszę, że nie mam dużych zaległości :) od dziś jesteście jednym z kilku moich najulubieńszych :) rewelacyjne pomysły! w ogóle fantastyczny pomysł na blog/stronę :) pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJako bazy mogą posłużyć też te takie kartoniki od rajstop, zaokrąglone na narożnikach :)
OdpowiedzUsuńświetny pomysł. jeśli zrobisz taki album, pochwal się nam szybciutko :)
Usuńale czemu ma służyć ten blog???
OdpowiedzUsuńnie będziemy spowiadać się przed anonimami.
Usuńjak widać są osoby, którym jednak służy