Ostatnio coraz częściej zdarza się, że nasze czytelniczki sypią jak z rękawa niesamowitymi pomysłami na posty. Uwielbiamy takie chwile, gdy same piszecie do nas z pomysłami i proponujecie, że odwalicie na nas całą robotę! A tak na serio, to bardzo często nijak nie potrafiłybyśmy opracować niektórych tematów i cieszymy się, gdy ktoś chce to zrobić porządnie pod przyklejową banderą.
Tak było właśnie z propozycją Tores, która zaproponowała nam gorący ostatnio temat - SMASH. Być może nie każda z Was spotkała się z tą marką, ale występują pod nią bardzo fajne zeszyty (często tematyczne, np. ślubny albo kuchenny), w których na różnych szalonych i kolorowych stronach można szaleć, kleić, bazgrać, wklejać foty i pamiątki. Co tylko sobie zamarzycie. Problemy są dwa. Jednym jest cena, a drugim... hmmm... oryginalność. No bo przecież każda z nas może kupić taki sam notes. Dlatego Tores zaproponowała zrobienie smasha taniego i wyjątkowego.
Ostatnio skrapowy światek ogarnęła moda na smashowanie –
czyli tworzenie skrapowych pamiętników w specjalnych zeszytach SMASH.
Oryginalne, firmowe zeszyty i dodatki są oczywiście drogie, bo skoro można na
czymś zarobić, to czemu nie, ale jest też dobra wiadomość – smashować można
dużo taniej, zastępując oryginały wytworami własnych rąk oraz chińskiej
gospodarki. W dzisiejszym artykule chcę Wam pokazać, jak się do tego zabrać.
Zaczniemy
od początku, czyli od bazy naszego pamiętniczka. Orygnalny SMASH to dość gruby,
ładnie oprawiony zeszyt, w którym karty zrobione są ze sztywnego papieru,
dokładnie takiego, jak papiery skrapowe, więc nie ma najmniejszego problemu ze
zrobieniem samodzielnie podobnego zeszytu. Z naszych pudeł na ścinki i papiery
wybieramy/docinamy kawałki w takim rozmiarze, jaki nam pasuje (powiedzmy, że
15x20 cm) – przekładając je mniejszymi karteczkami z ciekawymi wzorami,
kopertami (które wykorzystamy później jako schowki na pamiątkowe drobiazgi),
foliowymi przekładkami, tekturkami z zestawów stempli (stemple i maski Primy
mają obłędnie fajne tekturki), kartkami na których testowaliśmy farby, mgiełki
czy stemple, itp.
Dodatkową zaletą takiego
samodzielnego składania jest to, że możemy wybrać sobie kolory/wzory/wielkość
papierów w zależności od planowanego przeznaczenia zeszytu. Oprócz (albo
zamiast) papierów skrapowych możemy wykorzystać kartki z kolorowego bloku
technicznego (2,99 zł za 10 kart A4) – są odpowiednio sztywne. Jeśli wybraliśmy
dużo gładkich papierów, np. kartki z bloku, zabieramy się do ich wstępnego
ozdobienia: kilka ulubionych stempli, parę chlapnięć farbą, jakieś mazanie
cienkopisem tu i tam – sami będziecie zaskoczeni, jak dobrze później te
„wstępne” ozdoby uzupełniają wpisy w pamiętniku!
Po złożeniu
bazy dodajemy jej jakąś okładkę, najlepiej jeszcze trochę sztywniejszą
(beermata, tektura) i łączymy całość. Oczywiście najłatwiej byłoby zeszyt
zbindować, ale nie każdy ma dostęp do bindownicy, więc w grę wchodzą jeszcze
kółka do spinania albumów. Mają one tę zaletę, że później w każdej chwili można
do zeszytu dołożyć dodatkowe karty, usunąć te, które nam nie pasują, albo po
prostu zmienić ich kolejność. Natomiast najprostszą i dostępną już naprawdę dla
każdego metodą połączenia bazy jest po prostu jej związanie wstążką/sznurkiem
(robimy w kartach dziurki zwykłym dziurkaczem biurowym i przeciągamy przez nie
sznurek).
Przyszedł
mi do głowy jeszcze jeden pomysł na połączenie kart w całość – wpięcie do
segregatora! Taki sposób ma mnóstwo zalet, zaczynając od możliwości dowolnego i
bardzo wygodnego przekładania/dokładania kart, a kończąc na wygodzie
późniejszego przeglądania. No i okładkę można sobie elegancko ozdobić.
Jeśli
wolicie, żeby zeszyt, w którym tworzycie pamiętnik, był dla Was niespodzianką –
można umówić się w kilka osób i zrobić wymianę smashów własnej roboty, świetna
zabawa gwarantowana (zresztą zabawa jest świetna również przy tworzeniu zeszytu
dla siebie – ja robiąc jeden na swoje potrzeby przy okazji zmontowałam jeszcze
dwa inne, bo nie mogłam się powstrzymać). Gotowe bazy mogą wyglądać np. tak:
Jak Wam się podoba smash Tores? My jesteśmy zachwycone. W takim zeszycie można opisywać ważne wydarzenia albo zrobić z niego obrazkowy pamiętnik. Może też stać się bazą albumu albo np. zeszytu na przepisy. Co tylko przyjdzie Wam do głowy.
A teraz dobre wieści. Nie żegnamy się jeszcze z Tores. Jutro, w dniu naszego ulubionego święta - dnia dziecka - Tores opowie jeszcze o dodatkach do smasha. Te oryginalne, firmowe kosztują masę kasy. Ale nasza gościówa znalazła wiele ciekawych alternatyw. Będzie też bardzo fajna niespodzianka, ale o tym na razie ćśśśśśśś. Nie możecie tego przegapić!
Fajnie, ale moda na Smashe to była z 3 lata temu, teraz próbuje ją na siłę reanimować firma sprowadzająca tą markę do Polski, ale nie bardzo to wychodzi. Ani tutaj ani na Zachodzie nikt sie już w to nie bawi.
OdpowiedzUsuńNo i jednak oryginalny zeszyt Smash to coś innego niż to, co tu pokazano, warto odżałować te 80 zł, jesli już ktoś chce się bawic w niemodne zabawy:)
dobrze, ze pisanie anonimow jest zawsze w modzie. to sie nazywa styl!
UsuńNo i co to ma do rzeczy, że smash (oryginalny) jest niemodny?!
UsuńTu przecież nikt nie propaguje kupowania niemodnego (oryginalnego) smasha, tylko ponaczasową klasykę - czyli kreatywność :)))
A ja akurat mam bazę zeszytową od Tores, z pierwszej (chyba?) grupowej wymiany tego typu - i jest boooska, kraftowa, stemplowana, malowana, niepowtarzalna, "toresowa".
A nie jakaś fabryczna sztampa, którą może sobie kupić każdy. Tylko że ja nie nazywam tego smashem, a bazą art-żurnalową, bo właściwie dlaczego mam używać jakiejś narzuconej przez marketingowców handlowej nazwy? :)
Dlaczego oryginalny Smash to coś innego? Macałam, oglądałam i to po prostu zeszyt z kartek scrapowych, jak dla mnie. Okładki świetne ma, ale środek mnie zniechęcił.
UsuńA ja uważam,że "smash" Tores jest świetny,super pomysł:)I z tego co zauważyłam moda na różne pamiętniki,złote myśli czy inne trwa niezmiennie od wielu lat,zmienia się tylko forma.
OdpowiedzUsuńFaktycznie smash to cos innego. Ale po co mieć to co wszyscy,jeśli można zrobić coś co idealnie wyraża nas i to co chcemy zachować w pamięci?
A ja wczoraj zrobiłam sama recyklingową oprawę do mojego art&visual journala, więc widzę, ze klimat zeszytowy jest teraz powszechny :D Bardzo fajny jest zeszyt Tores i chyba każdy wie, ze to nie jest oryginalny smash, więc nikt nie wymaga, by jak oryginał wyglądał :) a moim zdaniem wygląda świetnie, bo choć smashe są całkiem fajne, to jednak wszystkie na jedno kopyto...
OdpowiedzUsuńHyhyhy, jest blog "niemodne polki" to może założymy też "niemodne skraperki", bo ja wiem? Skoro bawimy się w takie niemodne zabawy i to na takich bidnych, handmejdowych zeszycikach? ;)
OdpowiedzUsuńsuper pomysł. juz czekam na jutrzejszy post tores :)
OdpowiedzUsuńNiech zyje kreatywność i oryginalność, w dodatku w parze z oszczędnością! :-)
OdpowiedzUsuńEh.. i wyszło na to, że jestem niemodna. Co więcej nie odżałowałam tych 80 o których jest mowa w pierwszym komentarzu, tylko wzięłam udział w wymiance smashowej i mam cudowny, ręcznie wykonany zeszyt. Nie zamieniłabym go nawet za całą kolekcję firmowych smash-zeszytów, choć też są ciekawe... Mój jest niepowtarzalny i musze go chować, bo jak jest w zasięgu wzroku, to kusi żeby zapisywać i wyklejać nowe strony:)
OdpowiedzUsuńHa ha ha :) chyba większość osób kreatywnych tak ma, że wszystko im się przydaje :)
OdpowiedzUsuńJa mam specjalne pudełko na ,,śmieci,, jak to mój mąż mówi w które odkładam opakowania po wszystkim co może mi się przydać czyli po; zabawkach, art. spożywczych (nie wszystkich), chemicznych, AGD, itp. itd.
Wszystko to nadaje się idealnie do smashowania :)
Tores - ,,Niemodne scraperki,, ? chętnie się dopiszę do listy :)
Hahahaa! Jak zobaczyłam tekturki i folie od stempli Primy przypomniały mi się moje wczorajsze porządki :P Mają świetne wzory i WIEM, że je wykorzystam, więc wylądowały w moim 'śmieciowym'(dla wszystkich domowników) kartonie :P
OdpowiedzUsuńOdnośnie Smasha- zawsze wolałam rozwiązania kreatywne niż drogie. A jak świetnie jest mieć coś niepowtarzalnego i wyjątkowego! Świetny temat ;)
Nie wyobrażam sobie, że miałabym kiedykolwiek kierować się modą w życiu. Jak coś mi się podoba, to może być nawet milion lat za panującymi obecnie trendami. Lepiej byc oryginalnym niz modnym jak cale stado ludzi ulegajacych dyktatorom. A widzę, ze anonimowosc jest w modzie ; P
OdpowiedzUsuńtez zapisuje sie do grupy nie modnych scraperek. Zeszyt Tores jest genialny. Blog jest genialny.
Tores, super artykuł. Ja już od jakiegoś czasu robię sama SMASHe dla innych. No i jak to bywa, szewc bez butów chodzi, bo sama nie zrobiłam sobie :)
OdpowiedzUsuńMoże w końcu ten twój post mnie zmotywuje ;)
nie powiem, jest to alternatywa. ja osobiście kupiłam sobie oryginalnego SMASH-a jeszcze zanim wspomniana wcześniej firma próbowała rozpropagować modę na niego. i nie żałuję. owszem mogłabym sobie zbindować kilkanaście kartek i może kiedyś stworzę sobie własnego SMASH-a ... ale niektórzy kupują wykrojniki, no a ja zaszalałam z zeszytem.a że może go kupić każdy, to co z tego. papiery do scrapowania też może sobie kupić każdy...
OdpowiedzUsuńi żeby mnie nikt źle mnie zrozumiał, nie neguję artykułu, żeby nie było :P ustawiłam się nawet kiedyś u Tores w kolejkę po alternatywnego SMASH-a :)
no i bardzo dobrze, bo przecież nikt nie mówi, że nie warto kupować też oryginalnych, droższych rzeczy. sama kiedyś myślałam o jego zakupie, ale potem doszłam do wniosku, że pewnie po wypełnieniu trzech stron rzucę go w kąt.
Usuńale nic nie stoi na przeszkodzie, by mieć oryginalnego smasha na jakiś temat, a już na inny zrobić go sobie samemu. bo w końcu ile zeszytów za 80 zł można nabyć :D
to pisałąm ja, Lejdi :D
Usuńświęta racja. mam jednego, ale zanim go zapełnię to pewnie upłynie sporo czasu i do tej pory może mnie natchnie na własnego twora :)
Usuńkocham Tores w ogóle, a w szczególe za jej osobiste wersje niejakiego Smasha.
OdpowiedzUsuńdo Niemodnych zapisuję się obowiązkowo, bo ani nie wykrajam, ani nie smashuję, a mgiełek mam może ze dwie. żenua. ;)
i aplauz dla Nordstjerny za stwierdzenie o ponadczasowej klasyce!!!
Też zrobiłam sobie jakiś czas temu własny SMASHo-pamiętnik :) Jeśli chodzi o dodatki, to w moim mieście (a i zapewne w wielu innych także) jest taki przybytek jak chińskie centrum handlowe. Można tam dostać prawdziwe cudeńka: materiałowe taśmy klejące, dwukolorowe spinacze biurowe, różne kształty samoprzylepnych notesików, ogromny wybór przeróżnych naklejek, guziczki w najrozmaitszych kształtach i ogólnie cuda na kiju. Prawdziwy disneyland dla oszczędnych scrap-chomików :) A co najlepsze za żadną z wymienionych rzeczy nie zdarzyło mi się nigdy zapłacić więcej niż kilka złotych.
OdpowiedzUsuńNo ładnie Marta..tylko patrzeć,jak scraperki nadciągną do ''naszego'' Chińczyka :D
Usuńoj tak, chińczyk daje radę :P
UsuńPrzy scrapbookingu wydaje mi się, że niezbędna jest bindownica - znacznie ułatwia pracę. I zrobione zeszyty, notesy wyglądają jeszcze bardziej profesjonalnie. Sądzę, że inwestycja w takie urządzenie jeszcze się nam zwróci, jak zaczniemy sprzedawać nasze „dzieła” :)
OdpowiedzUsuńGdzie można dostać takie sprężynki ? I jak się je zakłada?
OdpowiedzUsuń